piątek, 19 kwietnia 2013

12.04.2013 - NABORY cz 1/3

Drużyna przeprowadziła nabory w SP nr 2. Drużynowi i zastępowi na każdej lekcji WF prezentowali uczniom najfajniejsze gry harcerskie. W rezultacie spędziliśmy w szkole 5 godzin lekcyjnych. Większość uczniów podchodziła do tematu z wielkim entuzjazmem! Graliśmy w demonstrantów, sprawdzaliśmy refleks chłopaków, przeciągaliśmy linę całą klasą, wbijaliśmy się w mur. Po dwóch lekcjach wszyscy ochrypliśmy...
Ale jakoś daliśmy radę. Najlepsze jest to, że nauczycielki chętnie zwalniali wszystkich naszych harcerzy z lekcji aby pomogli nam robić nabór! Nawet jak ktoś nie ma najlepszych ocen, to mógł na godzinę zejść do sali od WF i pomagać zastępowym. Tak nasze szeregi wsparli Marcin, Patryk, Dawid, Oliwer i Michał. 
Razem było wszystkim dużo łatwiej. 

Zbiórka tego dnia odbyła się o godzinie 16.00. Niestety padało i to dość obficie. Bardzo mało nowych harcerzy pojawiło się na zbiórce bo tylko sześciu. Ale za to jakich! O tym później.
Na zbiórce mięliśmy za zadanie wyśledzić "czerwonego barona" - jednego z młodszych szpiegów, który bardzo nam ostatnio przeszkadzał w prowadzeniu zbiórek. Poszliśmy oczywiście do naszego ukochanego lasu na Alfą. Szkoda że już nie jest taki dziki. Wycinają go i robią z niego park... Chociaż jest tam tak brudno i są takie masy śmieci, że życzymy im powodzenia. Chłopaków czekał tam test przygotowany przez starszych harcerzy. Mięli wejść na drzewo, przejść po bagnie, wejść po bardzo stromym zboczu, przejść próbę odwagi (kto ma wiedzieć ten wie o co chodzi), zakraść się do naszego zwiadowcy, wejść na błotnistą górkę i wreszcie przejść po mostku linowym. Każdy dał radę chociaż kilku podczas przejścia straciło swoje chorągiewki podczas walki z Patrykiem. Uznaliśmy, że każdy z nich przeszedł nasz test. Wyruszyliśmy więc na poszukiwania szpiega! W zasadzie szybko dotarliśmy do  pewnej wiadomości napisanej częściowo systemem liczbowym starożytnych majów (na szczęście w książkach harcerskich jest wszystko! więc odczytaliśmy wiadomość bezbłędnie). Wiadomość mówiła, że w tym miejscu było 8 harcerzy, co stanowiło całą drużynę. Od razu wiedzieliśmy, że to robota szpiega którego szukamy. Od tej pory uczuliliśmy się wszystkie dźwięki i na wszystkich ludzi których widzieliśmy po drodze. Do ostatniej wiadomości doprowadziły nas czerwone bibułki(to na pewno była robota "czerwonego barona"). Przeprowadziły nas przez wielkie bagno, przez pływające wyspy śmieci i przez kanały. Na końcu trop się urwał. Każdy szukał wytrwale śladów i odkryliśmy ubłoconą gałązkę na drzewie, ktoś się na nie wspinał. Wysłaliśmy Michała na górę. Wszedł na górę z nożem i już za chwilę znalazł jakby tajną paczkę owiniętą prostym maskowaniem z trzciny. Zakazaliśmy mu jej dotykać! I słusznie. Gdy spadła w błoto, dałem Mateuszowi maskę gazową i rękawice ochronne i przeniósł ją na specjalną folię pochłaniającą lekkie promieniowanie. Po standardowych  procedurach odkażania i wypalania otworzyliśmy paczkę, która się okazała słoikiem ze ZŁOTYMI ŁUSKAMI po nabojach!!! Każdy dostał po jednym. Ale wtedy zorientowaliśmy się, że to była pułapka! 
Zniknął Michał, jeden z nowych harcerzy którzy przyszli po naborze! Nikt nie wiedział gdzie poszedł. Ale za chwilę okazało sie, że każdego wypytywał o drużynę, o drużynowego i o zastępowych. TO BYŁ CZERWONY BARON! pokazał nam się na zbiórce ale poszliśmy tak jak on to sobie zaplanował. Mógł nas szpiegować a my go braliśmy za jednego z nas... Postanowiliśmy, że jak coś to jednak nie poszliśmy śladem czerwonych bibułek tylko poszliśmy gdzieś poza las.  Postanowiliśmy złapać go na najbliższej zbiórce, która miała odbyć się już następnego dnia. A po wszystkim poszliśmy grać w piłkę:) To była świetna zbiórka! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz